- Gdzie my idziemy? Nie powinnyśmy iść na lekcje?
Krzyczałam do Amber gdy ciągnęła mnie gdzieś, ale
ona widocznie nie miała zamiaru mi odpowiedzieć tylko, szła cały czas przed
siebie gorączkowo szukając czegoś po klasach.
Gdy miałam już znów krzyczeć, żebyśmy na chwile
przystały, dlatego, że szłyśmy bardzo szybkim tempem, a ja miałam szpilki na
nogach – Amber w końcu otworzyła drzwi do jednej z klas, jak myślę Sali od
plastyki i zamknęła za nami drzwi, patrząc przez małe okienko od drzwi czy ktoś
za nami nie szedł.
- Tu powinno być dobrze – powiedziała siadając na
biurku nauczyciela, uspokajającą się i biorąc głęboki oddech. Usiadłam na ławce
naprzeciwko niej. Widocznie nie tylko dla mnie ta mała przebieżka była męcząca.
Postanowiłam, że dam jej chwilę oddechu i przy okazji sama też zaczerpnę
powietrza po ostatniej sytuacji, dając jej możliwość powiedzenia tego po co
tutaj przyszłyśmy. Oczekując aż coś powie patrzyłam na nią jak zamyka oczy i
przeciera rękoma twarz.
Wydała z siebie zmęczone westchnienie, a następnie
popatrzyła się na mnie.
-Muszę ci coś wytłumaczyć i powinnam zrobić to od
razu gdy na siebie wpadłyśmy może nie miałabyś kłopotów znaczy możliwe, że
będziesz je mieć, ale to moja wina.
- Przestań, nic z tego co się stało to nie-
- Nie, najpierw daj mi wszystko powiedzieć, a potem
będziesz mogła tak powiedzieć, jeżeli nadal będziesz tak uważać.
Poczułam, że nawet jeżeli powie mi to co ma mi
powiedzieć, nie sprawi, że zmienię swoje zdanie.
-Okay
- Powinnam najpierw Ci wytłumaczyć, kim jest On i
dlaczego tak na niego mówię. To nie jest tak, że, jak pewnie pomyślałaś, jego
imię jest paskudne i się go wstydzi czy jak to inaczej nazwać. Nikt tak
naprawdę nie wie, dlaczego tak reaguje gdy ktoś, kto nie jest z jego szajki lub
nie jest mu bliski, reaguje. Chodzą różne historie – straszne i mniej straszne.
Jedna osoba powie Ci, że słyszała iż to dlatego bo dzieci znęcały się nad nim w
przedszkolu w kółko powtarzając jego imię, za każdym dopisując do tego obelgę
wiec pewnego razu, zdenerwował się i otrzaskał głowę jednego właśnie z tych
dzieci o chodnik, zakazując komukolwiek z nich powiedzieć do siebie po imieniu,
a jeszcze niektórzy powiedzą Ci, że ma jakąś chorobę psychiczną na którą cierpi
od urodzenia. Nikt jeszcze nie dowiedział się która z miliona wersji jest
prawdziwa albo czy w ogóle którakolwiek nią jest. – Popatrzyła się na chwilę w
okno, gdzie świeciło słońce które nie odpowiadało do zaistniałej atmosfery. Gdy
znów popatrzyła na mnie, wróciła do tłumaczenia.
-Nikt jeszcze tak do niego nie powiedział – nikt
komu nie pozwolił tak do siebie powiedzieć, dlatego boje się co może się Ci
stać. Nie tylko próbowałaś mu popsuć robotę, jednocześnie podważając jego
autorytet, ale wypowiedziałaś pewną śmierć. Naprawdę musisz mieć jaja –
zaśmiała się co spowodowało, że zrobiło się mniej poważnie.
- Cóż… widocznie nie lubi gdy ktoś ma większe od
niego – uśmiechnęłam się znacząco przez co otrzymałam od dziewczyny głośny
śmiech.
- Lubię Cię, naprawdę i nie chcę, żebym musiała o
tobie mówić w czasie przeszłym. – uśmiechnęła się blado – ciągnęła dalej.
-Musisz pamiętać, że w tej szkole nie da się już nic
zmienić. Musisz czasami odwrócić wzrok, zamknąć oczy i zamknąć uszy – po prostu
jakby zniknąć. Czego oczy nie widzą-
-Temu sercu nie żal – dokończyłam za nią, zając jej
znak, że rozumiem co ma na myśli.
-Dokładnie, a teraz jedźmy do domów – powiedziała
wstając z biurka idąc w stronę drzwi.
- Nie musimy czasami wrócić na lekcję?
-Po co? I tak już nie ma to sensu i należy nam się
odpoczynek.
Jednak zanim dotarła do drzwi, musiałam jej coś
jeszcze powiedzieć.
-Amber
Zatrzymała się w pół kroku, odwracając się w moją
stronę.
-Hym ?
-Nadal uważam, że nic z tego nie było twoją winą.
Tak naprawdę jeszcze dzięki tobie żyję – powiedziałam śmiejąc się co u niej też
wywołało uśmiech
-Nie mogłabym o tobie tak myśleć kiedy ty zasłoniłaś
mnie własnym ciałem przed pędzącym bykiem.
Zaśmiałyśmy się, ale po chwili powiedziałam
poważniej
-Uważam i tak, że powinniśmy coś z tym zrobić. Wiesz
pomimo tego, że jesteśmy dwie to mamy jakieś szanse. W parze zawsze lepiej, tym
bardziej, że takie z nas zajebiste babki – powiedziałam na koniec mrugając do
niej.
- Coś czuje, że przez ciebie zginę.- powiedziała
kręcąc głową z uśmiechem - Chodź podwiozę cię.
Na jej słowa wstałam z ławki kierując się tym razem
z nią do wyjścia z Sali.
Wsiadłyśmy do jej samochodu w którym było tak
wygodnie, że mogłabym tam zamieszkać, serio. Podgrzewane fotele, skóra i nie czuć
jak jedziesz – samochód sam sunie po drodze, tak jakby latał. Czasami
zazdroszczę osobą, które mają własne prawo jazdy – mogą jechać gdzie chcą i
kiedy chcą, jeżeli pokłócą się z rodzicami mogą po prostu wsiąść do samochodu i
uciec od wszystkiego. Nie kłócę się z tatą częstą, powiedziałabym, że nawet w
ogóle, ale bardziej chodzi tu o ten fenomen, że są wolni i nie zależni. Chociaż
też można wsiąść do pociągu lub w autobus lub nawet na rower, ale proszę was -
to nie, to samo. Lepiej płakać w własnym Audi A8 w deszczu niż na rowerze.
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie mam własnego prawa jazdy – za mało czasu
i lekka panika, że z moim szczęściem wyląduje na pierwszym lepszym drzewie,
jakie będzie przy drodze.
-Chyba pokochałam twoje auto – powiedziałam z
zamkniętymi oczami, rozkładając się w fotelu i opatulając się rękoma.
Moja towarzyszka, zaśmiała się tego co powiedziałam.
-To dobrze, bo może cię tym przekonam, żebyś ze mną
wracała ze szkoły i jechała do niej
-Nie musisz mnie już przekonywać. Będziesz musiała
mnie siłą z niego wyciągać. – uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Zacznę już ćwiczyć – powiedziała radośnie.
W radiu zaczęła lecieć jedna z piosenek Zayna więc
zaczęłyśmy głośno śpiewać o ,, poduszkowej rozmowie”. Wydzierałyśmy się na cały
głosy, zagłuszając przy tym nawet radio. Amber ewidentnie mogła spowodować
wypadek, przez to, że wykonywałyśmy jakieś dziwne ruchy, które mogły
przypominać szamańskie rytuały. Kiedy piosenka dobiegła końca, wyciszyła radio
i powiedziała do mnie
-Pomimo tego, że nie podoba mi się Zayn to muszę
przyznać umie sprawić, że kobiety szaleją – śmiała się, a ja z nią również.
Te słowa spowodowały, że przypomniałam sobie o
czymś, a raczej o kim, chciałam się jej zapytać.
-Pamiętasz tego bruneta o zielonych oczach co nam
pomógł? – powiedziałam do niej patrząc się na nią uważnie, próbując wyczytać
coś z jej twarzy.
Dziewczyna momentalnie się spięła, patrząc
gdziekolwiek tylko byle nie moje ciekawskie oczy. Odkaszlnęła.
-Tak, tak, chyba pamiętam, co z nim? – próbowała udawać
obojętną, kręcąc się na fotelu.
Odczekałam krótką chwilę patrząc się na nią jak na
głupią.
-Lepiej ty mi powiedz co z nim…
-Nie wiem co ci mam powiedzieć… - Zaczęła się
bardziej denerwować, wnioskując po tym jak gorączkowo odpowiedziała.
-Na przykład, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, że
zdecydowanie coś was łączyło.
-Naprawdę nie wiem o czy-
-Gadaj. -przerwałam jej bezczelnie, dlatego, że już
powoli zbliżaliśmy się do mojego domu, a znając mnie, zapomniałabym zapytać o
to znów albo wymyśliłaby jakieś kłamstwo następnym razem gdy o to nią zapytam.
Wreszcie się na mnie popatrzyła z przegraną miną.
-Znamy się.
-Tylko tyle?
-Raczej aż tyle. Pamiętasz kiedy mówiłam Ci, że
możesz iść ze mną na stołówkę jeżeli nie będziesz chciała przejść na dietę?
Lekko zmieszana, odpowiedziałam.
-Pamiętam, ale co ma to wspólnego?
Patrzyła się smutno przed siebie.
- Kiedyś trzymałam się jedną z tych dziewczyn, a
nawet byłam jedną z nich.
Zdziwiona, nie odzywałam się.
-Wiesz jak to jest, przechodzisz do wyższej klasy w
której powszechnie się zakłada, że jesteś już dorosły albo musisz zacząć być
kimś. Nie ja tego chciałam, tylko Megan. Pewnego razy gdy zobaczyła te
dziewczyny pomyślała to samo co ty – zgrabne ciało, idealny wygląd i
popularność więc zaczęła od diety potem od zmiany całej siebie, a ja jako jej
przyjaciółka od dzieciństwa, poszłam za nią. Nie mogłam zostawić jej samej, bo
przecież mieliśmy się zawszę razem trzymać. W końcu po wielu próbach zwrócenia
na siebie uwagi tych ,,fajnych” dziewczyn wreszcie do nas zagadały i umówiły na
wspólne spędzenie czasu. I tak właśnie się zaczęło – bycie jednym z tych
cyborgów, które są do siebie podobne i próbuje każda być lepsza od drugiej. Do
póki była cały czas ze mną Megan, nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, ale
gdy zaczęła więcej czasu poświęcać na zakupach oraz próbowaniu przespać się z
kolejnym nowym chłopakiem, wiedziałam, że to już nie ta sama osoba którą
spotkałam całą zapapraną błotem w piaskownicy.
Teraz już wiem kim była ta dziewczyna która się na
nas patrzyła, to wiele wyjaśnia. Widocznie tęskniła za nią jednocześnie będąc
zazdrosna o mnie, że to ja siedzę z nią, a nie ona.
-Pewnego razu, gdy byliśmy na jednej z imprez Gangu
Dangerous Freedom, a Megan znów zapomniała o moim istnieniu, zostawiając mnie
samą więc podszedł do mnie Tayler i tak się zaczęło – wspólne przejażdżki,
wagary, rozmowy…i wszystko trzymaliśmy w tajemnicy -zamyślona, patrzyła na
drogę.
-Naprawdę doceniałam to w nim, że nie miał mnie za
taką z jakimi się ,,zadawałam’’, ale po pewnym czasie wszystko się psuje, nic
nigdy nie pozostaje długo tajemnicą gdy zadajesz się z osobami które muszą cały
czas wszystko wiedzieć, by móc być lepszą. Podobno jedna z nich widziała mnie
jak wsiadałam do samochodu Tayler, gdy mieliśmy zaliczyć kolejną ucieczkę ze
szkoły. Od jednej dowiedziały się wszystkie i jako dobre ,,przyjaciółki”
chciały mi udowodnić, że nie warto się w niego angażować bo sypia z każdą ,
dlatego wysłały Megan by ,to udowodnić.
-Przespał się z nią?
Popatrzyła się na mnie znacząco, że już znałam
odpowiedź.
-Oczywiście, że tak. Dokładnie opisała jak, gdzie i
ile tego robili. Po tym incydencje unikałam jego, co było dosyć trudne, bo cały
czas dzwonił i wypisywał, ale nie mógł nic więcej robić, dlatego, że wszystko
by się wydało, a tego nie chciało żadne z nas wiec po pewnym czasie nareszcie,
odpuścił.
Coś jednak mi w tym wszystkim nie pasowało tym
bardziej gdy przypomniałam sobie jak na nią patrzył.
-Ale jak udowodniła, że naprawdę to zrobiła?
Spojrzała się na mnie jakbym była kosmitką.
-Nie uważasz, że wystarczającym dowodem jest to jak
opisuje ci na ile sposobów, pieprzyli się na jego stole kuchennym?
-o fuu… - wyleciało to z moich ust niekontrolowanie.
Boże, stół to miejsce by jeść, a nie współżyć. Żałuje kogokolwiek kto jadł
później przy nim.
-Nie uważasz, że i tak tu coś śmierdzi? Nie pokazała
Ci żadnych dowodów, a mogła kłamać. Wiele osób zmyśla lub układa wiarygodne
historyjki. Mogła opowiedzieć jedną ze swoich przygód z kimś innym, zmieniając
po prostu imię. Mówiłaś przecież, że próbował się z tobą skontaktować, raczej
żaden nie był na tyle głupi by nie domyśleć się, że w grupce lasek nie
rozniesie się , to iż przespał się z którąś, a potem by się kontaktował z jej
koleżanką, jakby nigdy nic. Może nie wiedział wtedy dlaczego go ignorujesz z
dnia na dzień, bo nic nie zrobił. – Kończąc widziałam, że Amber uważnie mnie
słuchała myśląc nad tym co powiedziałam, nawet nie zauważyłam, że stoimy już na
moim podjeździe do domu.
Siedziałyśmy w cichy, a ja coraz bardziej
zastanawiałam się co powinnam jej powiedzieć – o ile w ogóle coś powiedzieć.
Kiedy już otworzyłam usta by palnąć coś głupiego, mówiąc, że może jednak się
mylę, usłyszałam cichy lecz pewny głos.
-Może masz racje. Może rzeczywiście powinnam
najpierw zobaczyć jakiś dowód lub się go zapytać, ale nie mogłam w to nie
uwierzyć. Po tej sytuacji, zrozumiałam, że nie jestem kimś takim jak one czy
on, że nie pasuje i nie chcę być tego częścią, dlatego po prostu zostawiłam to
za mną, nie będąc częścią tej grupy więc można powiedzieć, że bardzo dobrze
wyszło. – powiedziała z lekkim uśmiechem jakby sama siebie chciała przekonać.
Nie mogłam tego nie zrobić widząc ją w takim stanie.
Odpięłam pas i przytuliłam ją. Widocznie tego potrzebowała i dawno nikt tego
nie robił, bo na początku poczułam, że jest zaskoczona lecz zaraz potem objęła
mnie mocno rękoma, uwalniając wodospad łez.
-ciii… Już jest dobrze – próbowałam ją uspokoić. –
Obiecuję Ci, że specjalnie dla ciebie mogę obciąć się na łyso i jeść codziennie
cheeseburgery, popijając colą. – powiedziałam z udawaną powagą chociaż mówiłam
poważnie.
Dziewczyna po chwili zaczęła się śmiać i odsunęła
się powoli ode mnie, ocierając łzy i resztki maskary, które miała na
policzkach.
-A do tego babeczkę na deser?- zapytała z uśmiechem.
Odpowiedziałam niemal natychmiast.
-Nawet dwie
Zaśmiała się
radośnie.
- Dzięki, potrzebowałam tego. – powiedziała z ulgą-
A teraz leć bo znów będę się mazać. Jutro po ciebie przyjadę. Jesteśmy w
kontakcie.- mrugnęła do mnie.
Zanim otworzyłam drzwi i wygramoliłam się z tego
niebiańskiego samochodu ostatni raz ją przytuliłam, żegnając się.
Komentarze
Prześlij komentarz